Czy akty prawne bez zaplanowanych kar są martwe?

Zastanowiłem się na takim zasłyszanym stwierdzeniem pod kątem opisanego w książce:

“twierdzenia o marchewkiju” wykazującego przeciwskuteczność motywacji zewnętrznej w osiąganiu długofalowych celów.

Można sobie po pierwsze wyobrazić, że taki akt prawny może być przywołany jako norma dla wykonawców zamówień i wtedy nie jest to akt martwy.

Po drugie kary nie są jedynym czynnikiem, który nadaje sens prawu. Celem prawa jest (chyba) organizacja współdziałania, współegzystowania, czy izolacji od niekorzystnych oddziaływań. Od dwóch tysięcy lat jest znane przeciwstawianie “wypełniania prawa” w opozycji do “przestrzegania nakazów i zakazów prawa”.

Weźmy przepis “dostosowanie prędkości do warunków jazdy”. Jego wypełnianie to działanie polegające na dbaniu o stan techniczny pojazdu, samo-edukacja, trening zachowań w trudnych warunkach pogodowych, wspieranie “mody” na bezpieczne zachowania. A przestrzeganie tego nakazu może się sprowadzić tylko do nastawienia na unikanie kary, bez powyższej aktywności. Jako ciążący obowiązek nie do wypełnienia, bo przecież zależny od losowych warunków zewnętrznych i od innych uczestników ruchu. Zresztą jedną z metod unikania kar jest “niewychylanie się”, niepodejmowanie działania.

Kolejna sprawa to podejście tych, którzy mają uprawnienia do egzekwowania kar. Może się tu okazać, że kary są wykorzystywane niekoniecznie w celu nadawania prawu głębszego sensu. Zob. rozdział w powyżej wspomnianej książce: “13.18 Zbigniew Bujak o policji drogowej i służbach celnych”.